x

x

poniedziałek, 21 marca 2011

Kalendarz prac


O matko! Jeszcze zima się nie skończyła, a wy już roboty wymyślacie na działce – słychać w głosie Majsterka duże niezadowolenie. Poprosiliśmy go, żeby przymierzył się do układania nowego podjazdu pod domem. Znając miejscowych, to „przymierzanie się” potrwa przynajmniej miesiąc. Więc może na długi weekend majowy podjazd będzie gotowy.

Chyba wszystko, co na działkach zostało zbudowane, naprawione, podłączone, jest zasługą Majsterka. Mieszka po sąsiedzku z proboszczem, jeździ traktorem własnej produkcji i przewodzi ochotniczej straży pożarnej. W tygodniu wyjeżdża na budowy do Warszawy, w weekendy dorabia na działkach. Liznął wielkiego świata, napatrzył się w stolicy, to wie, że w życiu liczy się przedsiębiorczość i sprawny PR. Więc zajrzy tu, zajrzy tam i po paru głębszych ma w zanadrzu kilka dobrych fuch: jednemu dach załata, drugiemu rury wymieni, nawet szambo wywiezie jak trzeba. A że czasem przedłużą się terminy, byle jak przybije listewkę, bo mu się nie chce, to co? - przecież i tak nikt inny tego nie zrobi.
Tak więc nawet na podwyższające ciśnienie telefony: „Szefie, gwoździów nie ma!” odpowiadamy ze stoickim spokojem: „Panie Majsterku, to trzeba pojechać po gwoździe”. I nauczeni doświadczeniem odpowiednio wcześniej układamy mu kalendarz działkowych prac na sezon wiosna-lato 2011.

wtorek, 8 marca 2011

Odliczanie


Ruszyło odliczanie. Odliczanie dni do otwarcia sezonu działkowego. Start: pierwszy weekend kwietnia.

Żaden działkowicz nie wytrzyma długo bez swojej działki. Zima to dla niego mordęga. Na początku, owszem, nawet się cieszy, bo ma nareszcie wolne weekendy. Tyyyle weekendów: nadrobi zaległości towarzyskie, kinowe, książkowe... No ale już w lutym zaczyna się tęsknota. I wyczekiwanie. I snucie planów, czego to on w nadchodzącym sezonie na działce nie zrobi.

Tak, bo na działce się robi, nie odpoczywa. Działkowicz to taka osoba, która nie spocznie, nie zrelaksuje się, tylko wciąż pracuje. Od świtu do zmierzchu. A gdy wybija 18.00 w niedzielę (trawa jest skoszona, drewno porąbane, gałęzie przycięte) i w końcu można by się wyciągnąć na leżaku i posmakować piwa, okazuje się, że trzeba w biegu pakować samochód i wracać co tchu do Warszawy. Do pracy. Nazajutrz działkowicz siedzi zmachany przy biurku, ledwo zipiąc, a gdy ktoś nieopacznie zada mu pytanie, jak było na działce, wlepia w niego przekrwione ze zmęczenia oczy i posępnie odpowiada: Daj spokój,
ale się urobiłem!

Co nie szkodzi temu, by we wtorek znowu nie wypatrywał z utęsknieniem weekendu. Tak, działkowicz złego nie pamięta.

Więc odliczamy. 24, 23... Już tylko trzy tygodnie.