x

x

poniedziałek, 10 października 2016

Na zakończenie

W końcu przychodzi ten dzień, kiedy czas zbierać manatki. Jak co roku pośród szelestu toreb, siatek, siateczek słyszy się narzekania: że sezon za krótki, że "tyle planów, a efekty marne", że "eh, żal wyjeżdżać"... Tata siedzi nad rzeką i tęsknie patrzy w wodę, Karol po ostatniej rowerowej wyprawie
też pełen nostalgii i tylko maleństwo zadowolone, bo coś się dzieje i ma nową zabawę - pakowanie.

No i jak wy biedacy wytrzymacie teraz długie zimowe miesiące bez działki? - martwi się koleżanka.
Nie wie o jednym. Działkowicz zawsze znajdzie sposób, żeby pozostać blisko swojej ukochanej
- jeśli nie ciałem, to przynajmniej duchem. W Google Keep powstała notatka Działka sezon 2017 z listą "to do" - na za rok. Będzie o czym myśleć!




środa, 28 września 2016

Nostalgicznie

Jesień na letnisku jest zawsze chłodna. Nie mamy kominka, więc pozostaje opatulić się w polary, koce, kurtki i zająć czymś, co rozgrzewa. Jednak kiedy już pokonamy pierwszy termiczny wstrząs, zaczynamy doceniać wrześniową pogodę. 

Lubię wczesne poranki, gdy nad rzeką unoszą się mgły. I wieczory, gdy powietrze pachnie zbutwiałymi liśćmi i dymem z ogniska. Dyniową zupę z imbirem i pasjonującą lekturę w nastrojowym świetle starej lampki. Lubię, kiedy otwierają się nagle drzwi i do nagrzanego farelką domku wpada mroźne powietrze. Kiedy w oddali słychać szczekanie psów, a przez pola niesie się odgłos pedzącego do Warszawy pociągu.

Sąsiedzi dawno już zdezerterowali do miasta, a my wciąż na posterunku, do ostatniej chwili chłonący zapachy i krajobraz jesieni - żeby było co wspominać w długie zimowe dni.

pixaby.com

pixaby.com


poniedziałek, 5 września 2016

Siedliska moich marzeń (III)

Tym razem wakacyjna pocztówka ze Szczawnicy i dom w stylu typowym dla tutejszej architektury.



Kiedyś osobliwością starych szczawnickich pensjonatów były drewniane tablice wieszane na frontach, rodzaj szyldu z nazwą i malowidłem. Górale mówili na nie godła lub herby szalayowskie, bo to Józefowi Szalayowi, założycielowi uzdrowiska, przypisuje się ich wymyślenie.

Pierwsi kuracjusze, którzy zaczęli zjeżdżać do Szczawnicy, zatrzymywali się zwykle w okolicznych gospodarstwach. Stan domów pozostawiał jednak dużo do życzenia. Szalay prosił i groził, by chłopi trzymali porządek i nie przynosili wstydu miastu, ale bez skutku. W końcu zaproponował, że każdemu gospodarstwu, które zapewni gościom godne warunki pobytu, zostanie nadane godło. Tak powstały tablice przedstawiające zwierzęta, rośliny i przedmioty. Niektóre nawiązywały do wykonywanego przez gospodarza zawodu, inne do jego charakteru. Nadawanie godła miało uroczystą oprawę, przed chałupą grała orkiestra, a drzwi zdobiono girlandami z jedliny. Dom z godłem otrzymywał prawo wynajmu izb kuracjuszom.

Dzisiaj miasto chce przywrócić dawną tradycję. Na frontach kilku szczawnickich willi pojawiły się już pierwsze tablice. Namalował je, na wzór szalayowskich, artysta plastyk Wieńczysław Kołodziejski.




Pewnie domyślacie się, co mi chodzi po głowie :) Tata został już wciągnięty w całą sprawę, zorganizował od stolarza odpowiednią deskę i na dniach ma się zabrać do malowania. Nasze godło będzie oczywiście Pod kogutem.


niedziela, 28 sierpnia 2016

Dąb na schwał?



Są wydarzenia duże i małe. Takie, którymi żyje cały świat, i takie, które jak tornado wkraczają w uśpioną egzystencję małej mazowieckiej wsi.

Wiekowy dąb był przez lata jak latarnia morska wskazująca drogę do domu. Stał samotnie pośród bezkresnych pól. Wizytówka okolicy. Jej znak rozpoznawczy.
Kilka lat temu wybraliśmy się całą rodziną, by go zmierzyć i ocenić, ile ma lat. Z pobieżnych rachunków wyszło nam, że powinien pamiętać Powstanie Styczniowe.
Tydzień temu zauważyliśmy, że jego pień jest pęknięty. Zrobiliśmy mu zdjęcia w obawie, że może nie przetrwać zimy. No chyba że gmina na czas go zaplombuje. Gmina nie zdążyła. Dąb nie przetrwał nawet lata.
W niedzielę Karol wrócił z rowerowej wyprawy i ze smutkiem oświadczył, że dąb padł. Rzuciliśmy się wszyscy na górkę.



Od drzewa odłupała się połowa pnia i wryła metr w ziemię. Środek pnia jest całkowicie spróchniały, lada chwila może się zawalić cały dąb.

- Było drzewo, nie ma drzewa. Ot, życie - zamyślił się jakiś pan na rowerze.
- Przecież nie było żadnej wichury ani ulewy - nie mogła się nadziwić sąsiadka. - Dobrze, że nikt akurat pod nim nie przechodził, jeszcze by przygniótł.
- A ja tam często krowy wyprowadzam, ale dziś gdzie indziej je pognałem - wtrącił się ktoś trzeci.

Cały dzień kursowali pod dąb mieszkańcy najbliższej wsi i działkowicze. Ruch był nie mniejszy od tego porannego, gdy cała okolica zmierzała na mszę do kościoła.
- Pewnie w nocy upadł.
- Nie, jak rano jechałem, to jeszcze stał. Musiał jakoś później się zawalić - domyślał się człowiek od krów.

Wieś ożyła. Nagle znalazł się wspólny temat do rozmów, który rozpalił umysły i podsycił wyobraźnię. Pojawił się pretekst do wymiany plotek: czyja to działka, ile za nią dano, jak właściciel zamierza ratować resztę drzewa.
- Opału to mu nie zabraknie - rzekł ktoś przytomnie.
- Daj pan spokój, wcale nie tak łatwo to pociąć, harówa nie z tej ziemi - ocenił inny.

I jak zwykle w takich sytuacjach wszyscy mieli setki pomysłów, dobrych rad, wskazówek, długo dyskutowali i przekonywali się nawzajem, ale koniec końców rozeszli się do domów, zwiesiwszy posępnie głowy. Nikt nie zaoferował się, że pójdzie do właściciela porozmawiać o losie dębu. Nikt pewnie nie zadzwoni w poniedziałek do gminy, by interweniowała (inna sprawa, że trudno się do niej dodzwonić). Dąb musi sobie radzić sam.

A może tak właśnie musi być... - Coś się kończy, coś się zaczyna - westchnął na odchodne jeden z działkowiczów.

Ale my i tak do gminy zadzwonimy.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Grzybobranie - pierwsze zbiory

Potencjał jest: sprzętu nie zabraknie, lasy dookoła nieprzebrane...

Pierwsze wrażenie - całkiem niezłe. Same prawdziwki i podgrzybki. 

Wyniki mizerne - większość grzybów okazała się robaczywa.  Czy w tym roku uzbieramy choć garść na świąteczny bigos?

niedziela, 24 lipca 2016

Z łąki zebrane

Czas pochwalić się pierwszymi kartami zielnika.
Razem z Anią suszymy kwiaty i zioła, ja wklejam i opisuję, ona stawia stempelki. Jak nam wyszło?







wtorek, 12 lipca 2016

Stopklatka (IV)

W czas burzowej aury dużo się dzieje na naszym letniskowym niebie.

Stawy przy tamie, fot. Karol Strugała

Wiekowy dąb na łąkach, fot. Karol Strugała

Widok z młodego zagajnika w kierunku Kruszyny, fot. Karol Strugała

Pola pod Jabłonowcem, fot. Karol Strugała 

niedziela, 10 lipca 2016

Jak w bajce?

Mamy nareszcie okiennice. Wzorowaliśmy je na okiennicach starych mazowieckich chat, w których płyciny są dwukolorowe: sinoniebieskie, bordowe lub zielone. My wykończyliśmy je na biało, żeby nawiązać do lampy i drewnianych skrzynek. Sąsiadka skwitowała: "Taki domek Baby Jagi". Uznajemy to za komplement. A może faktycznie wyszło za słodko-straszno?







poniedziałek, 4 lipca 2016

Siedliska moich marzeń (II)

Tym razem Mazury i bujnie kwitnący ogród. U nas w lesie takie obrazki należą do rzadkości. Tu pnące róże i dzikie malwy rozsadzają kadry. Chciałoby się mieć pod oknem podobną feerię kolorów.








środa, 29 czerwca 2016

Siedliska moich marzeń (I)

W sercu normandzkiej wsi, słynnej z uprawy jabłek, wyrobu śmietany i serów, stoi kamienno-gliniany dom. Na belce stropowej widnieje data 1775 rok. Mieszka w nim Annie Sloan, słynna brytyjska specjalistka od farb, okrzyknięta jedną z najbardziej wpływowych angielskich designerek. Od 40 lat dekoruje meble. Napisała na ten temat mnóstwo książek, wygłosiła setki prelekcji, aż w końcu stworzyła własne farby Chalk Paint, przeznaczone nie tylko do malowania konsolek, stolików i szafek, ale także podłóg, ścian czy... obrazów. 
Annie przez lata usuwała pilśniowe płyty i plastik, którymi poprzedni właściciele oszpecili wiekowe domostwo. Dziś cały urok normandzkiej chaty tkwi w nierówno otynkowanych ścianach, surowych belkach, starych, jakby niedbale oczyszczonych drzwiach. Siedlisko stało się wizytówką designerki. Wędrując po nim, dowiemy się, jak łączyć kolory, desenie, faktury; jak sfatygowanym przedmiotom
dać nowe życie.


Sień wprowadza w klimat północnej francuskiej wsi, fot. Christopher Drake


Majstersztyk: prosta ława, zgrzebne wiadro z kwiatami i wysmakowana sztuka w złotej ramie,
fot. Christopher Drake

Każde krzesło właścicielka pomalowała na inny kolor, a żeliwny żyrandol odmłodziła przez dodanie burgundowej
czerwieni i pasteli, fot. Christopher Drake

Nadgryzionych zębem czasu drzwi Annie nie ośmieliła się wymienić, wciąż przecież zachwycają, fot. Christopher Drake

Sypialnia w stylu francuskim. Rokokowy fotel i ozdobne lustro ciekawie kontrastują z chropowatą, glinianą ścianą i surową belką, fot. Christopher Drake

Kwiatowy fresk i przecierki ożywiły stary stół, fot. Christopher Drake

Zwykłą emaliowaną wannę Annie pokryła płatkami miedzi, fot. Christopher Drake