x

x

wtorek, 21 maja 2013

Działkowa przedsiębiorczość (4)




Jędruś przywiózł ziemię. – Dam Panu za to dwa piwa – proponuje Tata.
– Taaa, starczy – zgadza się potulnie Jędruś. – A jakie ma Pan piwo?
– przypomina sobie nagle. – Lecha. – Nie, Lecha to ja nie piję.
– No to 8 zł może być?
– Może być – ugodowy jest dzisiaj. Schodzi nad rzekę, kręci się to tu, to tam. Wraca. – Wie pan co, ja bym się jednak tego Lecha napił – zagaduje.
„Cholera, 8 zł już wziął, plus piwo 3 zł, to już razem 11 zł” – myśli Tata.
I macha ręką. – Dobra, ma Pan i piwo – częstuje Jędrusia.
– A papierosa Pan da?
I tak mała taczka ziemi kosztowała 13 zł. To się nazywa dobrze
negocjować cenę.

poniedziałek, 13 maja 2013

Wsi spokojna...



Po co człowiek jedzie na wieś? Żeby w ciszy pokontemplować naturę. W ciszy podumać nad życiem. W ciszy zebrać myśli.

Niedoczekanie. Na krótkim odcinku do Woli Życkiej najpierw wyrywa mnie
z zadumy głośne „dzień dobry” Jędrusia, chwilę potem spychają na pobocze rozpędzone do granic wytrzymałości nadwozia dwa BMW, aż wreszcie przepędzają na drugi koniec wsi rozjuszone kundle. Pod sklepem zatrzymuje się pełnoletnie audi, z którego na cały regulator wydobywa się discopolowa rąbanka, a przylizany przystojniak w kowbojkach à la Antonio Banderas spluwa tak dobitnie, że słychać go w sąsiedniej gminie. Jakby tego było mało, w drodze powrotnej mija mnie stado harleyów (zmierzają do ośrodka na Kongres Polskich Klubów Motocyklowych), a gdy poirytowana nadmiarem dźwięków dopadam furtki, staję oko w oko z rozszalałą kosiarką.

I jak tu się wyciszyć?

poniedziałek, 6 maja 2013

GS-u żal



Kto by pomyślał, że będzie go nam brakowało – ostatni przyczółek PRL-owskiej przedsiębiorczości, czyli wiejski GS, zakończył swój smutny żywot. Na jego miejscu powstał nowy, po brzegi zaopatrzony sklep. Pani Bożenka, dotąd samotnie spędzająca dni pośród półek z wódką i octem, zwija się jak w ukropie.

Coś jednak jest nie tak. Po pierwsze znikł koloryt lokalny – nowy sklep niczym się już nie wyróżnia. Po drugie do przeszłości odszedł GS-owski wielki, okrągły chleb. Pani Bożenka przyznaje, że rozstanie zniosła bardzo trudno, ale decyzję podyktował rynek. Natomiast klienci nie narzekają. – Bierz pan, bierz pan.
Będzie pan zadowolony – namawia Tatę starszy pan. – Nawet w Warszawie takiego chleba nie dostaniecie. Wiem, bo byłem.

niedziela, 5 maja 2013

Na końcu świata

Gdzie te czasy, gdy jedno wydarzenie we wsi rozpamiętywało się przez cały sezon. Dziś trudno nadążyć za nowościami.

Weźmy sklepy – zmieniają się jak w kalejdoskopie. Nie dalej jak na jesieni jeździliśmy do Trojanowa po śrubki, teraz na miejscu „metalowca” powstały modne delikatesy. Przyuważyliśmy też bankomat i salon fryzjerski. A obok urzędu gminy powstaje parking z granitowej kostki.
Rozrywka goni rozrywkę: nie ma tygodnia, by remizy w Woli Koryckiej
i w Podebłociu nie zapraszały na dyskotekę (zespół Lovers i Dj Rocko).
Ba, dzieje się tak dużo, że o niektórych rzeczach dowiadujemy się z gazet.
Powstała rok temu Farma Iluzji (par rozrywki dla dzieci) reklamuje się
w świątecznym „Co jest grane”:
„Majówka na farmie Iluzji. Atrakcjami będą pokazy iluzji, balonowy show,
pokazy sokolnicze, wspinaczka na ściance, itd. Czw.-niedz. 11-19.
Park Edukacji i Rozrywki Farma Iluzji. Mościska 9, Trojanów, wstęp: 18-23 zł.”.

Chyba jednak wolałam, gdy nasz dom stał w zapadłej dziurze
na końcu świata.