Dzieciaki wkręciły się na maksa w zdrowe odżywianie (przynajmniej teoretycznie) i w tym tygodniu oznajmiły, że będą ściągać sok z brzozy.
Kamil wywiercił 2-centymetrową dziurkę, Ania włożyła kawałek wężyka, następnie przymocowali butelkę (sobie tylko znanymi sposobami na sto i jeden sznurków) i czekali. Po nocy butelka była pełna, pod wpływem ciśnienia rozsadziło nawet wężyk. W sumie zebrali 4 litry soku.
|
Nieporadny dziecięcy patent sprawdził się na medal. Kamil i Ania muszą tylko wiedzieć o czymś jeszcze: dziurka lub cięcie powinny znajdować się zawsze od strony nachylonej drzewa, żeby osłonić je przed deszczem (tj. wilgocią, która jest pożywką dla grzybów) |
|
Zatkana i posmarowana maścią grzybobójczą dziura znajduje się powyżej sznurków. |
Dla niezorietowanych: z brzozy (w zależności od jej wieku i wielkości) można spuścić
od 5 do 10 litrów, więcej nie, bo drzewo uschnie. Po zebraniu dziurkę smaruje się maścią grzybobójczą. Sok można dosładzać miodem lub sokiem z malin. Należy go pić na zimno.
Nie powinien stać dłużej niż 5 dni.
Jest idealny wczesną wiosną lub jesienią, gdy wzrasta ryzyko zachorowań na grypę. W tym okresie powinno się go spożywać trzy razy dziennie po ćwierć szklanki przez ok. 2-3 tygodnie.
Sok z brzozy zawiera naturalne przeciwutleniacze, garbniki, aminokwasy, miedź, żelazo, wapń
i potas. Wzmacnia organizm, przeciwdziała anemii, odtruwa organizm, poprawia stan włosów i skóry, pomaga złagodzić bóle reumatyczne, szczególnie te związanie z rwą kulszową, działa przeciwbólowo
i przeciwgorączkowo.
Teoretycznie pozyskiwanie soku z brzóz w lesie jest nielegalne (co innego, jeśli mamy je na własnej posesji). W rzeczywistości brzozy są uważane za drzewa o niewielkiej wartości. Wystarczy więc grzecznie zapytać leśniczego o pozwolenie - na pewno się zgodzi.