x

x

środa, 20 lutego 2019

Scrapbooking i mydełka

Korzystając z przymusowego wolnego, postanowiłam porobić coś, na co nigdy nie ma się czasu; "pobawić się", używając terminologii Karola; zmarnować dzień na zachciewajki "pierwszego świata". Choć nigdy nie miałam wyjątkowych zdolności plastycznych, ani chęci ku ich rozwijaniu, nieoczekiwanie odnalazłam w DIY mnóstwo przyjemności - dłubanie, wycinanie, rysowanie
i inne -anie skutecznie wyciszają, relaksują, odprężają, pozwalają na chwilę oderwać się myślami
od problemów codzienności.

Na tapetę wzięłam scrapbooking, które przypadło mi do gustu już wcześniej (we wrześniu na urodziny Ani zrobiłam swoje pierwsze wizytówki na stół), ale po pierwszych sukcesach odłożyłam
je na kilka miesięcy z powodu braku czasu. Teraz pojawiła się ku tworzeniu niespodziewana okazja
i z tym większym entuzjazmem zabrałam się do pracy - celem ponownie były wizytówki na stół,
ale tym razem nie urodzinowy, lecz wielkanocny (święta urządzamy w Podebłociu).

Wizytówki scrapbooking na stół wielkanocny.


Wizytówki na stół z okazji urodzin Ani.
Jednak nie byłabym sobą, gdybym na scrapbookingu poprzestała. W myśl, że trzeba się odważyć
i próbować nowych rzeczy, bo życie jest za krótkie, postanowiłam zrobić domowe mydełka. Kupiłam na Allegro 500 g bazy glicerynowej, rozpuściłam ją w kąpieli wodnej, dodałam kilka kropel olejku
do masażu, który znalazłam w łazience, dorzuciłam garść świeżego rozmarynu, tymianku i mięty, wymieszałam, rozlałam do papilotek na muffiny, odczekałam 10 minut i gotowe!

To nie muffinki, ale mydełka DIY.

środa, 13 lutego 2019

Blisko natury

Po co się ma działkę? Dla chwili wytchnienia. Dla zagubienia się myślami w grządkach. Dla życia slow. Dla sportu - pod każdą możliwą formą. Dla przyrody. Co do tej ostatniej, trafiliśmy idealnie,
bo w nadleśnictwie Garwolin znajdują się dwa obszary Natura 2000: bliżej Maciejowic - Bagna Orońskie oraz tuż po sąsiedzku - Podebłocie. I to po sąsiedzku dosłownie, bo chroniony obszar obejmuje część naszej działki, tam, gdzie łąka przechodzi w las, by następnie stromym zboczem spaść w głęboki wąwóz.


Dla przypomnienia, Natura 2000 to sieć obszarów, na których specjalną ochroną objęte są dzikie ptaki oraz siedliska przyrodnicze rzadkich gatunków roślin i zwierząt. 

Obszar Natura 2000 Podebłocie to jedno z największych i najlepiej zachowanych mokradeł w pradolinie Wisły położonych na terenie Mazowsza - silnie podtopiona rozległa niecka torfowa, którą urozmaicają pagórkowate wzniesienia (zwane zwydmieniami),Trupia Góra (122,2 m n.p.m. - wiąże się z nią historia-legenda o Tatarach) i Kopcowa Góra (121,4 m n.p.m.). Rzeźba terenu i podłoże sprzyjają powstawaniu rozległych wiosennych wylewisk. 

Na obszarze Podeblocia występuje różnorodna roślinność: leśna, zaroślowa, okrajkowa
(na skraju lasu, pól i łąk), szuwarowa i łąkowa. Dobrze zachowany jest kompleks lasów związanych
z siedliskami wilgotnymi i bagiennymi: olsy (czyli lasy olchowe, trudno dostępne ze względu na podmokły grunt, gdzie woda stojąca sięga okresowo od kilku do kilkudziesięciu centymetrów),
łęgi olszowo-jesionowe (lasy nad rzekami i potokami) czy grądy porastające zbocza głębokich wąwozów (lasy wielogatunkowe z przewagą grabów i dębów). Wiek niektórych drzew na tym obszarze szacowany jest na ponad 100 lat. Drugim największym elementem szaty roślinnej pod względem zajmowanej powierzchni są zbiorowiska trawiaste. Wśród chronionych gatunków roślin wymienia się kukułkę Fuscha, goździka pysznego, kruszczyka błotnego, mieczyka dachówkowego
i narecznicę grzebieniastą. Gniazdują tu orlik krzykliwy, błotniaki, żurawie, samotniki, bekasy krzyk, słonki i dudki.

fot. Karol Strugała

Oprócz dzikich ptaków mamy też dziki, które wyjadają nam gruszki (patrz tropy powyżej);
jelenie, które osobiście słyszeliśmy, jak ryczały na jesieni, odpędzając rywali i zalecając się do łań; kuny i łasice, które z obory przegonili robotnicy; zające, które niespiesznie kicają pod lasem.

fot. Karol Strugała

O tym, że obszar Podebłocia jest niemal dziewiczy, mogą świadczyć również licznie występujące tu porosty. Podobno tam gdzie rosną, jest czyste powietrze. Te trochę grzyby, trochę glony nie przeżyją bowiem w miejscach skażonych, wskazujący tym samym na ogólną kondycję zdrowotną środowiska. Posłużyły nawet do stworzenia specjalnej skali - obserwując typy porostów rosnących na drzewach, można ocenić, jak bardzo zanieczyszczona jest okolica. Strefa I obejmuje centra miast, wysypiska śmieci, autostrady. Strefa VII to idealnie czysty obszar, wolny od smogu, gdzie spotkać można najbardziej wrażliwe gatunki. Na obszarach, gdzie występują porosty, nie tylko odetchniemy pełną piersią, ale na pewno się też nie zgubimy - porosty pomagają odnaleźć drogę zbłąkanym wędrowcom, bo rosną zwykle na północnej stronie kory drzew liściastych. Dobrze wiedzieć, że nasze weekendowe pobyty na działce są prawdziwie zdrowe.



piątek, 8 lutego 2019

Odzyskane IV

Od początku było wiadomo, że obora będzie pełniła zasadniczo inną funkcję niż tę, do której została powołana: dach lekko podniesiemy, ściany zewnętrzne otynkujemy, w środku pobielimy, a trzodę chlewną zastąpi warsztat Karola i -  w przyszłości - sauna.  Ale od początku było też wiadomo,
że jedynej rzeczy, jakiej nie tkniemy z oryginalnego budynku, będą trzy nieduże okienka zwieńczone ceglanym gzymsem.

Początkowo przedstawiały widok dość smutny, jednak półokrągłe szybki i ceglany łuk tak nas urzekły, że postanowiliśmy włożyć trochę wysiłku i je odratować.


Przy okazji zrozumiałam, dlaczego robotnicy wszelkiej maści tak bardzo nie lubią wykańczać szczegółów - dom był już prawie gotowy do zamieszkania, na oborze pysznił się nowy dach,
a my nadal pieściliśmy się z trzema miniaturowymi okienkami.

Wyczyścić zardzewiały ramy i pomalować farbą do metalu nie nastręczało większego problemu.
Stłuc stare szybki też nie przedstawiało trudności. Ale dopasować nowe szkło - to okazało się wyzwaniem! Szklarz, którego znalazłam na Smoczej, chętnie podjął się zadania, ale zażyczył sobie, żebyśmy dostarczyli mu szablon. A zrobienie szablonu w powietrzu (nie chcieliśmy bowiem wyjmować ram, bo wiązałoby się to z dodatkowym naprawianiem muru) nie przyniosło zbyt precyzyjnych efektów - po przycięciu szkła okazało się, że szybki nie pasują. Na szczęście spotkałam się z zaskakującą jak na nasze czasy cierpliwością i wyrozumiałością i przemiły szklarz zgodził się (sic!) trzykrotnie cyzelować robotę, co zważywszy na specyfikę materiału i dosłownie milimetrowe retusze wymagało od niego wielkiej zręczności.


Jeśli zsumujemy dwutygodniowe czekanie na wybrane szkło (szynszyle), fakt, że zakład
jest czynny tylko do 17.00 (co przysparza problemów logistycznych - patrz godziny pracy),
i wspomnianą ilość poprawek, staje się jasne, dlaczego to tyle trwało. Ale - jak mawiał rosyjski generał Suworow - czas i cierpliwość robią swoje. "Zrobiły" też nasze okienka w oborze.