W miniony czwartek otworzyliśmy sezon działkowy. Pierwszy raz w Podebłociu. Jeszcze to wszystko w drobnym nieładzie, jeszcze niedopracowane, w domu od pustych ścian odbija się echo, ale już jest i można korzystać.
Od pierwszego dnia zabraliśmy się do pracy: Karol przez cały weekend próbował pozbyć się
pryzmy ziemi i wyrównać teren, ja sprzątałam dom, razem z Anią malowałyśmy okiennice
(czy raczej nieestetyczne srebrne śruby na czarnych okuciach). Były obowiązkowe spacery na bagna i do wąwozów, wyprawy do sklepu, trochę sportu oraz inauguracyjny obiad z rodzicami.
I te wieczory: najpierw rozpalone przez zachodzące słońce, potem wypełnione milionem gwiazd.
I znów trzeba to powiedzieć: na takie noce w blasku świec czeka się całą zimę. A w tym roku jeszcze bardziej doceniam to, że się ich doczekałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz