x

x

sobota, 2 maja 2020

Czas natury

Wczoraj natura przeszła samą siebie. O świcie na łące za oborą pojawiła się sarna. Koło 9.00 przykicał zając - podszedł pod samą altanę i nic sobie nie robił z tego, że Karol siedział na tarasie
- jakby nigdy nic, zajadał zieleninę. Gdy wracałam z roweru na niebie kołowały cztery bociany,
a pod nimi na polach dostojnie człapały żurawie. Wreszcie po 17.00 nadeszła burza.
Już od rana zapowiadało się na deszcz, było parno. W końcu nadciągnęły szarawe chmury podbite kobaltem i lunęło. Trwało to raptem 15 minut, ale jeszcze długo po deszczu grzmoty przechodziły jeden w drugi, co słychać wyraźnie na filmiku poniżej. Brzmiało to tak, jakby nieustannie gdzieś nad nami krążył odrzutowiec (skojarzenie nie bez kozery, bo blisko nam do Dęblina). Im dłużej tu jesteśmy, tym częściej uświadamiam sobie, jak małą cząstką większej całości jesteśmy w istocie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz