x

x

poniedziałek, 4 maja 2020

Jak to z gruszą było

Od dawna Karol nosił się z zamiarem, żeby ją wyciąć. Była już stara, pochylona i miała trzy dziury wydrążone przez dzięcioły. Chodził wokół niej i chodził, ale jakby bez przekonania i trochę z żalem, bo i owoce miała smaczne, i w końcu to było jedyne duże drzewo w ogrodzie.

W zeszłym roku przyjaciele sprezentowali nam krzesło-hamak. Gdzie by go powiesić - zachodziłam
w głowę. Pod gruszą rosły jeszcze wtedy chaszcze. Poza tym i tak wcześniej czy później miała iść
pod topór. No nic, hamak będzie musiał poczekać, aż powstanie altana - myślałam ze smutkiem,
bo hamak bardzo mi się podobał.

Aż tu nagle przypomniała sobie o nim Ania. I jak nie zacznie wiercić dziury w brzuchu - powieśmy
i powieśmy. Od słowa do słowa, zapadła decyzja, by jednak gruszę zostawić. Dać jej szansę. Przynajmniej jeszcze na chwilę. I tak Anulczak uratował drzewo.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz