x

x

sobota, 3 lipca 2021

Trzy pory dnia

Są takie pory w ciągu dnia, które lubię najbardziej. 

RANO, o 7.00, kiedy czuć w powietrzu wilgoć i chłód nocy. Świat ludzi dopiero się rozbudza,
ale ptaki dawno już stoją na posterunku i wszem i wobec ogłaszają swoją gotowość do rozpoczęcia kolejnego dnia. Więc przekrzykują się wzajemnie, ganiają po ogrodzie i przepychają na wysokiej tui rosnącej obok naszego tarasu. One dawno już się posiliły. Teraz kolej na mnie. Siadam z kubkiem
kawy na leżaku i... cieszę się jak głupi do sera :)

Widok z sypialni na dom sąsiada.

Widok w okna sypialni na rabatę.

Taras, przy którym rośnie tuja. Grasują na niej wróble i sikorki bogatki.

GODZINA 13.00 - ruch zamiera, ptaki milkną jakby zrobiły sobie tak typową dla Południa sjestę.
To najlepszy czas na wyciszenie, skupienie, zebranie myśli. Kamil w tym roku przychodzi trochę później, więc nie dochodzą do mnie żadne piski i wrzaski z basenu. Istna idylla! Ponownie robię
sobie przerwę w pracy i z pralinką oraz filiżanką małej czarnej napawam się spokojem.










WIECZÓR. Kiedy spędzałam wakację w Motyczu, wieczory zawsze napawały mnie tęsknotą
za rodzicami. Siadałam wtedy na progu domu, wsłuchiwałam się w dalekie szczekanie psów
i zastanawiałam, co porabiają mama i tata. Wieś nagrzana słońcem pachniała trawą, sianem, jabłkami, mlekiem. I szparagówką - na kolacje dostawałam zawsze kopiaste talerze fasolki, bo siostra mojej babci miała jej tyle, że nie dało rady przejeść. Dzisiaj coś z tej tęsknoty, połączonej z nostalgią za dzieciństwem, kiedy wszystko wydawało się prostsze, pozostało. Zwłaszcza gdy krowy, dawnym zwyczajem prowadzone przez kobiety, wracają ociężałym krokiem z łąk. Zwłaszcza gdy księżyc
jest w pełni. I gdy niebo zdaje się stać w płomieniach.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz