x

x

środa, 16 sierpnia 2017

Jak kupić ziemię


Łatwe to nie jest. Bo albo ktoś wcale nie chce jej sprzedać (“Panie, toż to ojcowizna!”) albo - jeśli już się zgodzi - na drodze kupna staje prawo.
Chyba mamy szczęście albo po prostu było nam to pisane, że wymarzoną ziemię jakimś cudem jednak zdobyliśmy. Wszystko dzięki ustawie z 14 kwietnia 2016 roku o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych ustaw.
Ale od początku.
Niestety tak się jakoś w naszym kraju porobiło, że jeśli nie jesteś rolnikiem, to ziemi rolnej nie kupisz - tak przewidywała ustawa z dnia 15 sierpnia 2015 roku. A działka, którą sobie upatrzyliśmy, jak na złość okazała się ziemią rolną. No to przechlapane - pomyśleliśmy.
Na szczęście rok po feralnej ustawie weszła w życie poprawka, dająca szansę takim mieszczuchom jak my. Zaczęliśmy kartkować paragrafy.
Według nowej ustawy nie rolnik może kupić ziemię rolną pod warunkiem, że zajmuje ona nie więcej niż 50 arów i że znajdują się na niej zabudowania gospodarcze. Cieszyliśmy się, jak dzieci, bo “nasza” ziemia miała arów 37, a do tego stał na niej dom, obora i stodoła. A więc jesteśmy w domu! Negocjacje zakończone, dokumenty zebrane… a tu nagle zgrzyt i kolejny przyczajony kruczek.
Bo żeby kupić ziemię rolną, oprócz tego co powyżej, trzeba jeszcze udowodnić, że w momencie, gdy ustawa z dnia 14 kwietnia 2016 roku wchodziła w życie, ziemia owa była nieużytkowana od trzech lat. Oblał nas zimny pot, nogi się ugięły i zaczęliśmy szybko liczyć. I znowu fart, bo gospodarstwo od dawna stało puste, a właściciele mieszkają w Warszawie i rolnictwem w Podebłociu się nie parali.
Uff… Powietrze wyszło z nas jak z balonika. We wrześniu ruszamy z remontem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz