x

x

środa, 14 września 2011

Działkowa przedsiębiorczość (2)

Scena przed furtką. Początek maja. Żółw zsiada z roweru i zaczyna męczyć
tatę o 10 złotych na piwo. Tata jest tym razem nieugięty, bo przez ostatnie
dwa tygodnie pożyczał już trzy razy. – Co to ja jestem, kasa zapomogowa?
– denerwuje się. Żółw, widząc, że nic nie ugra, chwyta się ostatniej deski ratunku. A jagód nie trzeba? – pyta z nadzieją w głosie. – Jagód?! Przecież
w maju jagód jeszcze nie ma! – odpowiada wzburzony tata. – Będą jagody,
będzie pożyczka – kończy triumfalnie dyskusję.

Scena na tarasie. Początek września. Żółw nie tylko, że nie prosi już o pożyczkę, ale jeszcze przedstawia ofertę owoców stosowną do pory roku.
– Ogórki do kwaszenia, wiśnie, orzechy laskowe? – zasypuje propozycjami. Okazuje się, że swoją pracę zorganizował na wzór dobrze prosperujacych biznesów: obowiązki podzielił między siebie a wuja i zamknął w sztywnych ramach dwóch działów, marketingu i produkcji. On krąży po działkach
i zbiera zamówienia, wuj idzie do lasu/ sadu/ na pole i przynosi tyle, ile potrzeba.
Co by się potem nie marnowało. Słowem, produkcja dostosowana do aktualnych wymagań rynku.

Oto jak nauka nie idzie w las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz