x

x

poniedziałek, 5 września 2011

Jędruś myśli o śmierci

Najstarsi ludzie we wsi powiadają, że Jędruś tylko raz w życiu opuścił rodzinny dom. Był młody, ciekawy świata, gnało go przed siebie. Dotarł aż do Tatr,
gdzie pracował przy liniach wysokiego napięcia.

Teraz wieś gminna niesie, że wyjechał po raz drugi. Na pogrzeb. Kilka dni temu zmarł bowiem jego serdeczny przyjaciel od wszelkiej popijawy, a nasz najbliższy sąsiad. Jak zebrał pieniądze na bilet do Warszawy, gdy w kieszeni ma zwykle
5 złotych na piwo? Jak trafił na Pragę, na której nigdy nie był – bez zumi.pl
i googlemaps? Nikt tego nie zgadnie.

Uroczystość była skromna, ale nie zabrakło na niej najlepszego przyjaciela.
Kto inny nie dałby za takiego kumpla złamanego centa, my się wzruszyliśmy
– dla Jędrusia było to poświęcenie, które miastowym nie mieści się w głowie.

A dzisiaj przyszedł do taty się wygadać, bo tyle nazbierało się refleksji. Melancholijny był, powiedział, że dużo myśli ostatnio o śmierci. – Panie Marku,
a ta nasza łysina to chyba jest choroba, prawda? – wskazał na swoją i taty lśniącą czaszkę. – Ja bym tak tego nie nazwał panie Andrzeju – odparł z całą stanowczością tata. – Moim zdaniem łysina dodaje mężczyźnie szlachetności
– dodał z dumą. – Tak pan myśli? – jeszcze powątpiewał. – Na pewno – tata obstawał przy swoim. – Nie… Ja myślę, że to jednak choroba panie Marku.
I odszedł zamyślony pod rękę ze swoim rowerem.

1 komentarz: