x

x

czwartek, 14 czerwca 2018

DIY cd.

Tak: wkręciłam się na dobre. Nie bez zasługi redakcyjnej koleżanki i bratowej Karola. Z coraz większą wprawą odnawiam znalezione w stodole stołki.

Stołków ci u nas dostatek. Kolejny taboret z odzysku wymagał więcej pracy od poprzedniego, 
bo siedzisko oklejone było gazetą i dodatkowo obłożone skajem. Po zerwaniu trzeba
było je porządnie wyszlifować, by przez farbę nie przebijał druk. Zwykły papier ścierny
nie wystarczył i w ruch poszła szlifierka. Oczyszczone drewno pokryłam
farbami Annie Sloan: siedzisko zostało pomalowane kolorem Florence, nogi - Arles.

Jednak przyszła kolej też na inne wyzwania. Może to nic odkrywczego i oryginalnego, ale zawsze chciałam mieć w domu łazienkową drabinkę na ręczniki. I nareszcie, po kilkutygodniowym chodzeniu wokół tematu, odważyłam się zrobić ją sama. Z tym że nie taką białą, "skandynawską",
ze stopniami jak półki, która pełni funkcję regału, ale prawdziwą, zgrzebną drabinkę w naturalnym kolorze drewna. Mały pomocnik dzielnie asystował mi przy pracy.

Gałęzi szukałam podczas spacerów po lesie. Ciąć pomagała mi córa: przytrzymywała
nogą krnąbrne okazy, tudzież - ku przerażeniu dziadków - sama je piłowała.

Po przycięciu gałęzi, okorowałam je (na zdjęciu jeden z poprzecznych stopni),
a następnie pomalowałam bezbarwnym lakierem.

Gotowa drabina być może posłuży w łazience na ręczniki, ale jej los nie jest jeszcze
przesądzony. Równie dobrze sprawdzi się jako element dekoracyjny w ogrodzie,
np. oparta o drzewo. Czas pokaże. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz