x

x

wtorek, 19 czerwca 2018

Pierwsze zbiory

Za domem, oplecione o dzikie śliwki, zaowocowały dwa krzaki czarnej porzeczki. Nasze własne. Dorodne, słodkie, pachnące. Zrywając je, śmiałam się jak głupi do sera, wyobrażając sobie przyszły kredens i uginające się od przetworów drewniane półki. Nigdy bym nie pomyślała, że zwykły krzak owoców przyniesie mi tyle radości. A teraz snuję ambitne plany, czego to ja w ogrodzie hodować
nie będę. Dosadzimy jeszcze agrest i czerwoną porzeczkę. Tak nie za dużo, po dwa krzaczki,
żeby się nie przerobić, ale żeby kilka słoiczków z tego było. A potem owe słoiczki będą pyszniły się
w spiżarni opatrzone odpowiednia etykietką, co by nie pozostawiać żadnych wątpliwości, skąd pochodzi ich zawartość. Pytanie, gdzie ten mini ogród założymy. Czy za domem, obok istniejącej czarnej porzeczki, którą nieco ucywilizujemy? Czy też w innym, bardziej reprezentacyjnym miejscu? Konkurs w rodzinie rozpisany. Czekamy na zgłoszenia. Zwycięzcy będą mogli zaopiekować się jednym z krzaczków.

Jeden z przydomowych krzaków czarnej porzeczki ulokował się dokładnie na wprost łazienkowego okna.

Niewielkie, ale własne - pierwsze zbiory. Historyczna data: niedziela 17 czerwca 2018.
Ciąg dalszy w najbliższy weekend. Na krzakach zostawiłam jeszcze sporo niedojrzałych owoców.

Dzień później: dwa pierwsze słoiczki dżemu z czarnej porzeczki. Aż żal będzie go zjadać...

A tak mam nadzieję będzie kiedyś, gdy dorobimy się więcej owocowych krzaków.
Na razie tarta z owocami kupionymi w jednym z warszawskich warzywniaków.
Kruche ciasto plus masa z serka mascarpone.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz