x

x

poniedziałek, 2 lipca 2018

Na placu budowy

Pamiętacie, gdy w filmie "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes kupuje starą willę?  Wspominając trudne początki, radzi każdemu, kto podejmie się podobnego wyzwania, by w remontowym szale wybrać na początek jedno pomieszczenie i spróbować je sobie tymczasowo urządzić. Na zasadzie takiej bazy, sztabu generalnego, z którego będzie można robić wypady do pozostałych pomieszczeń budynku.
W naszym domu trudno o takie miejsce, bo cały budynek to przecież jedno wielkie pole walki.
Ale można spróbować udomowić otoczenie. I bynajmniej nie mam tu na myśli ogrodu,
który przypomina kolejny front zaciekłych potyczek. Chodzi o coś znacznie mniejszego,
ale niezbędnego do tego, by podjąć nierówną grę z gruzem i jeżynami. Zanim Karol na dobre
wziął się do cywilizowania działki, przygotował dwa niezbędniki:

- lodówkę na napoje orzeźwiające, tudzież wzmacniające


- i prysznic, co by nie straszyć wyglądem


A tymczasem prace powoli, acz systematycznie zmierzają ku końcowi. Mamy nareszcie podłogi!
Za chwilę wjadą schody, parapety, drzwi, zacznie się malowanie.



Wokół domu też przejaśniało. Po rozebraniu stodoły otworzył się widok na stare sosny, śmieci zostały wywiezione, jeżyny z frontu dzielnie wykarczowane.




Chciałabym już się wprowadzać. Póki co zbieram łąkowe kwiaty i w wyobraźni ustawiam je na stole, komodzie, przy łóżku...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz