x

x

poniedziałek, 15 października 2018

W kolorach jesieni



Lubię nasze spacery po wąwozach. Najpierw schodzimy nad bagna - wąwozem, który zamyka
naszą działkę od południa. Idziemy wzdłuż podmokłych łąk i buchtowisk i dochodzimy do wąwozu głównego, którego dnem płynie strumyk. Ciemno tu i nieco chłodniej niż nad bagnami. Ale tym razem mroczny cień rozjaśniały przebarwione liście, między którymi grało popołudniowe słońce.
Co bardziej czerwone krzewy zdawały się płonąć.
Wracaliśmy polami. Tam zastał nas zmrok. Daleko we wsi szczekały psy - ten dźwięk pamiętam jeszcze z dzieciństwa, gdy spędzałam wakacje w Motyczu; zawsze kojarzył mi się ze schyłkiem,
z przemijaniem. Tak samo teraz - zapowiadał coś nieodwołalnego. Rozrywał ciszę wieczoru i wciskał się w zawieszone nisko nad ziemią mgły. W powietrzu czuć było zapach butwiejącej ściółki i dymu,
a drogę rozświetlał rogalik księżyca.
Droga powiodła nas tak, że wyszliśmy na wprost domu. Kiedy ruszaliśmy na spacer, Karol zostawił
w sypialni zapalone światło, i teraz mrugało do nas znajomo, wabiąc gorącem i przytulnością.











A w dzień ciąg dalszy prac ogrodowych:

Sąsiad skosił nam łąkę.

Karol z Anią posadzili agrest i czerwoną porzeczkę.


Zaplanowaliśmy przyszły sad: posadziliśmy morwę,
trzy jabłonie (antonówkę, malinówkę i delikates) oraz gruszkę klaps.


Karol przyciął dziką gruszę pod lasem.

A przycięte gałęzie posmarował specjalną pastą ogrodową.


Ze świeżo skoszonej łąki zebraliśmy kanie: starczyło dla nas, rodziców i sąsiadów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz