x

x

niedziela, 7 października 2018

Inauguracja Podebłocie 2018

Nareszcie mogę to oficjalnie ogłosić: w miniony weekend po raz pierwszy nocowaliśmy na nowej działce w Podebłociu!

Minął rok i dwa miesiące jak podpisaliśmy akt notarialny - patrz TUTAJ. Tata łapał się za głowę na myśl o ogromie prac, które się przed nami piętrzyły (i wciąż się łapie, patrząc na czekający w kolejce ogród). My w swym zapale i euforii byliśmy dobrej myśli. I na szczęście nikt i nic nie zdołało jej podkopać. Remont przebiegał zgodnie z planem, a sprawdzona ekipa i sprawna organizacja pozwoliły uniknąć poważnych wpadek, omyłek, problemów.

I oto jesteśmy.

Przyjechaliśmy w piątek wieczorem. Niebo usiane było milionem gwiazd: nad dachem dostrzegliśmy drogę mleczną, centralnie nad dzikimi różami ulokował się Wielki Wóz. Dookoła panowała niesamowita cisza, co jakiś czas przerywana rykiem jeleni, które właśnie odbywały swoje gody. Noc potęgowała ich nawoływania tak, że zdawało się, jakby urządziły sobie rykowisko na naszej łące. Tymczasem dźwięk musiał dochodzić gdzieś z wąwozów i bagien. Kto by pomyślał, że wcale nie trzeba jechać do Białowieży, by poczuć dreszczyk emocji. Wystarczy taras w Podebłociu.
Potem jeszcze, jakby wrażeń było mało, Karol zobaczył wśród jabłoni dzika. Nie wiadomo, kto kogo bardziej zaskoczył: on dzika, czy dzik jego. Fakt faktem, że po chwilowej konsternacji obaj wrócili
do przerwanych czynności: dzik dalej wcinał jabłka, Karol napawał się nocą na ganku.

Wbrew pewnym obawom kominek plus konwektory sprawdziły się na medal i dom nagrzał się
w niedługim czasie. Okryliśmy się kocami po same uszy i kamiennym snem doczekaliśmy świtu.
Fajnie było obudzić się nad ranem i z kubkiem kawy słuchać na tarasie budzącej się do życia wsi.
A potem już wir rzeczy "to do" wciągnął nas tak bardzo, że weekend minął nie wiadomo kiedy
i gdy czas było wracać do Warszawy, wszystkim zrobiło się jakoś żal. Na szczęście za 5 dni znów
jest weekend!

Chmury w Podebłociu, widok z tarasu.




Małymi kroczkami do celu. Wykańczanie idzie z wolna, ale co tydzień dochodzi jakiś kolejny element. Tym razem lampa
nad drzwi obory. W przyszły weekend jest szansa, że zamontujemy szybki w oknach. Drzwi się robią.


Kot sąsiadów w pełni się już u nas zadomowił i bez pardonu zarekwirował poduszkę. Jabłka z własnego drzewa.


Ania, przyuczona przez dziadka, sama już potrafi oczyścić grzyby.


Pierwsze zdjęcia ze środka. Choć na razie to jeszcze wersja bardzo robocza.
Na przykład kominkowi brak deski. Nie mówiąc o innych brakach:
nie ma przecież jeszcze drzwi wewnętrznych, stołu (na razie jemy na tarasowym), kanapy...
I tak dalej, i tak dalej. Bardziej wystylizowane fotki - za rok.


Prace ogrodowe cd.: przycięte mocno śliwki Karol posmarował specjalną pastą.
Czy uda nam się je odratować? Zobaczymy na wiosnę.


Tu przycięte porzeczki. Na wiosnę dostaną towarzystwo w postaci m.in. agrestu. 




1 komentarz: