z malwami na czele, wisterii wspinającej się po pergolach i pudrowych różach okalających okno sypialni, gdy za oknem padał deszcz. Wszystkich ogarnęła nostalgia. I choć lato rozpieszczało w tym roku dłużej niż zwykle, wciąż nam za mało słońca.
Dopiero w niedzielę niebo trochę się rozpogodziło, ale dopiero po południu. Gdy rano ruszaliśmy
na spacer, dął jeszcze nieprzyjemny chłodny wiatr, a wilgoć wciskała się pod kurtki. Ale warto było wyściubić nosy z nagrzanego domu. Wąwozy tonęły w kolorowych liściach, a gdy wyszliśmy na bagna, na piaszczystej drodze odkryliśmy liczne ślady dzików prowadzące z lasu na grząskie buchtowiska. Gdzieś w oddali krążyły nad mokradłami czarne ptaki, a od strony wąwozu dolatywał dziwny złowieszczy pisk. Kiedy weszliśmy na groblę, co rusz napotykaliśmy dowody na to, że nie jesteśmy tu sami, a bobry zrobiły sobie tylko chwilową przerwę w ciężkiej pracy.
W takich sytuacjach człowiek czuje się dziwnie mały i bezbronny. Zwłaszcza człowiek mieszczuch
- nie do końca świadomy, co i ile widzi, nie do końca potrafiący zrozumieć wskazówki, jakie zostawia mu natura, zafascynowany i jednocześnie przestraszony tym, że przekroczył granicę,
za którą już nie on ma władzę.
To pewnie jeden z ostatnich w tym sezonie naszych działkowych spacerów. Jego wspomnienia długo jeszcze będą mi towarzyszyły. Poniżej kilka zatrzymanych w kadrze chwil. Ciekawe, jak bagna przywitają nas wczesną wiosną.
Ruszamy wąwozem dzielącym Podebłocie na dwie części. Cały tonie w liściach. |
Piaszczystą drogę przecięły tu rano dziki w drodze z wąwozów na bagna. |
Tu i poniżej liczne buchtowiska. Grząski teren to wymarzone miejsce dla dzików. |
Na bagnach. Szlaki, którymi podążają bobry, widać nieraz gołym okiem. Na drugim planie powalone przez nie drzewo. |
Nic tak dobrze nie wpisuje się w krajobraz bagien jak nostalgiczne wierzby. |
Mokradła w jesiennym kolorycie. Bez kaloszy ani rusz. |
Kolejny dowód, że bobry nie próżnują. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz