x

x

wtorek, 23 października 2018

Na bagnach

W ten weekend skończyła się polska złota jesień, a zaczęła zaduszkowa melancholia. W sobotę odwiedzili nas przyjaciele mamy Karola, architekci zieleni, którzy przez najbliższe lata będą nam pomagali stworzyć rustykalny ogród. Dziwnie było jednak rozmawiać o kwiatowych rabatach
z malwami na czele, wisterii wspinającej się po pergolach i pudrowych różach okalających okno sypialni, gdy za oknem padał deszcz. Wszystkich ogarnęła nostalgia. I choć lato rozpieszczało w tym roku dłużej niż zwykle, wciąż nam za mało słońca.
Dopiero w niedzielę niebo trochę się rozpogodziło, ale dopiero po południu. Gdy rano ruszaliśmy
na spacer, dął jeszcze nieprzyjemny chłodny wiatr, a wilgoć wciskała się pod kurtki. Ale warto było wyściubić nosy z nagrzanego domu. Wąwozy tonęły w kolorowych liściach, a gdy wyszliśmy na bagna, na piaszczystej drodze odkryliśmy liczne ślady dzików prowadzące z lasu na grząskie buchtowiska. Gdzieś w oddali krążyły nad mokradłami czarne ptaki, a od strony wąwozu dolatywał dziwny złowieszczy pisk. Kiedy weszliśmy na groblę, co rusz napotykaliśmy dowody na to, że nie jesteśmy tu sami, a bobry zrobiły sobie tylko chwilową przerwę w ciężkiej pracy.
W takich sytuacjach człowiek czuje się dziwnie mały i bezbronny. Zwłaszcza człowiek mieszczuch
- nie do końca świadomy, co i ile widzi, nie do końca potrafiący zrozumieć wskazówki, jakie zostawia mu natura, zafascynowany i jednocześnie przestraszony tym, że przekroczył granicę,
za którą już nie on ma władzę.
To pewnie jeden z ostatnich w tym sezonie naszych działkowych spacerów. Jego wspomnienia długo jeszcze będą mi towarzyszyły. Poniżej kilka zatrzymanych w kadrze chwil. Ciekawe, jak bagna  przywitają nas wczesną wiosną.

Ruszamy wąwozem dzielącym Podebłocie na dwie części. Cały tonie w liściach.

Piaszczystą drogę przecięły tu rano dziki w drodze z wąwozów na bagna.

Tu i poniżej liczne buchtowiska. Grząski teren to wymarzone miejsce dla dzików.


Na bagnach. Szlaki, którymi podążają bobry, widać nieraz gołym okiem. Na drugim planie powalone przez nie drzewo.

Nic tak dobrze nie wpisuje się w krajobraz bagien jak nostalgiczne wierzby.

Mokradła w jesiennym kolorycie. Bez kaloszy ani rusz.

Kolejny dowód, że bobry nie próżnują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz