Chyba się starzejemy. Jeszcze kilka lat temu kiedy wracaliśmy do Warszawy po - jak najbardziej udanym - weekendzie na łonie natury, cieszyliśmy się, że znów trafiamy w sam środek wielkomiejskiego życia. Dziś gdy tylko przekraczamy rogatki stolicy, ciśnie się na usta: "O nie, znowu Warszawa".
Coraz częściej zamiast gwaru kawiarni i kin, szukam ustronnych miejsc wśród lasów i pól, doceniam brak telewizji i zasięgu, cieszę oczy bezkresnym horyzontem. Frajdę sprawiają mi drobne przyjemności.
Poranna kawa w szlafroku na ławce przed domem.
|
Zawsze w cieniu, ale za to z widokiem na rzekę. |
Kucharzenie.
|
Koktajl truskawkowy |
|
Babeczki z serkiem mascarpone i truskawkami. |
|
Śniadanie na tarasie, gdy wokół śpiewają ptaki, nie ma sobie równych. |
Dumanie nad rzeką.
|
Moczenie nóg - obowiązkowe. |
Drobne naprawy i udoskonalenia.
|
Czerwono-żółty (to drugie - w planach) karmnik wprowadzi na leśną działkę trochę koloru. |
Robienie zielnika z maleństwem.
|
Już wkrótce pochwalimy się pierwszymi zbiorami. |
Wypady na łąki.
|
Najpiękniejsze chwile: sobotnie popołudnie, Karol leży na ziemi i patrzy w chmury, małe zbiera świeżo skoszone siano. Potem (żeby nie było, że się nie angażujemy w wielkie futbolowe wydarzenie) trochę sportu. Anula biega na bosaka
- w ataku, ja w obronie, Karol udaje, że stoi na bramce i rzuca się co chwila to na prawo, to na lewo. Słychać nas chyba
na drugim końcu wsi. |
Pielenie, grabienie, nawożenie? Przyznaję się bez bicia - imponujący mszalnik i kwitnące rododendrony czy azalie to zasługa rodziców. Co nie zmienia faktu, że frajdą jest patrzenie na zadbany ogród.
|
Rododendron zwykle obsypuje się kwiatami na imieniny Mamy 24 maja. W tym roku trochę się spóźnił i szybko przekwitł. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz