Jaką więc miałam radochę, gdy wróciwszy po latach do "Potopu" Sienkiewicza, znalazłam w trzecim tomie taki oto fragment:
"(...) i szedł naprzód, goniąc pana Czarnieckiego; ten zaś, nie mając sił tak wielkich ani ćwiczonych, umykał się przed nimi, ale umykał jak wilk, gotów zawsze się zawrócić. (...) Na koniec dopadli go pod Gołębiem, niedaleko ujścia Wieprza do Wisły."
Johan Filip Lemke, Bitwa pod Gołębiem |
(porażce chwilowej, bo przecież wkrótce Czarniecki wsławił się przeprawą przez cieśninę morską
w Danii). A Gołąb, który leży tuż za Dęblinem, jest od naszej działki rzut kamieniem. Wieś słynie
z domku loretańskiego, kopii kaplicy z włoskiego Loreto, i ilekroć zmierzamy do Kazimierza,
zbaczamy do niej na chwilę nacieszyć oko włoską architekturą.
Domek loretański przy kościele parafialnym w Gołębiu. |
ale jednak nadwiślańskiej wsi nie darzymy takim przywiązaniem jak o wiele nam bliższego Jabłonowca, Woli Życkiej czy Życzyna. I tu niespodzianka, bo tuż po fragmencie o rozgromieniu przez Karola Gustawa wojsk Czarnieckiego Sienkiewicz pisze, co następuje:
"Król (Karol Gustwa) dał wojsku kilkanaście godzin spoczynku; tymczasem od Kozienic przyszły wozy
z żywnością. Wojska roztasowały się w Gołębiu, w Krowienikach i w Życzynie. Rajtarowie pozapalali opuszczone domostwa, powieszono kilkunastu chłopów wziętych z bronią w ręku i kilku pacholików wojskowych, których za chłopów poczytano; następnie odbyła się uczta, po niej zaś żołnierstwo zasnęło snem twardym, bo od dawna po raz pierwszym spokojnym."
Stacja Życzyn |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz