x

x

wtorek, 31 marca 2015

Co z tymi drzewami?


Tata nie wytrzymał i zadał pytanie nie pozostawiające żadnych złudzeń co do tego, że zaczyna się działkowy sezon: "Kiedy robimy przecinkę?". Przecinka oznacza ni mniej ni więcej porządek
z drzewami. Żeby było jasne – nie ma mowy o samowolce i bezprawnym ścinaniu pięknych okazów. Chodzi o pozbycie się suchych gałęzi i mikrusów, z których i tak nic nie wyrośnie. Jakby nie było, wkroczenie Taty z piłą co roku wywołuje to samo oburzenie wśród działkowiczek ze starszego pokolenia, którym w sukurs rychło przychodzą miejscowi. 
Lata mijają, a my wciąż nie możemy zrozumieć, skąd ten sprzeciw i zgorszenie, kiedy my wcale nie chcemy zieleni niszczyć, przeciwnie, dbamy o to, żeby była ładnie zagospodarowana.

W tym roku jedno z możliwych wyjaśnień znalazłam w "Konopielce"
(tak, tak – wciąż nie mogę się od niej oderwać). Jest taki fragment, kiedy Kaziuk rozmawia z synem:

"Tego klona ni masz prawa tknąć, zasrańcu, choćby palić słomo przyszło, mówie, on mój brat! (...) Tego dnia, co ja urodził sie, babka urwali gałonzke
ze swojego klona, tego co u Mazurow przy stodole, i wsadzili kolo węgła.
Nu i przyjoł się, i rośnie ze mno. (...)".

A malec dziwi się: 

"To wszystkie drzewa przy domach to braty?
Prawie wszystkie. I w lesie też nie możno ścinać: nie wiadomo kogo sie ścina.
To jakby drzewow nie ścinać, ludzi nie umieralib?
Nie umieralib.
To czemu ścinajo?
A czym majo zimo w piecach palić? Gotować, grzać trzeba, trzeba i ścinać i to nie grzech. Ale bez potrzeby drzewo ściąć abo pokaleczyć, o, grzech straszny!".

No i tak myślę – może to nasze życie miastowych zbyt wyzute jest z magii?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz